„Sakramencko … było warto” – mówi dyrektor Opery i Filharmonii Podlaskiej – Europejskiego Centrum Sztuki w Białymstoku Roberto Skolmowski o zakończonym wczoraj Festiwalu im. Jana Tarasiewicza. Dyrektor Skolmowski mówi o reakcjach publiczności, która poczuła się ważna. O frekwencji rosnącej z koncertu na koncert. Przez trzy dni w Operze można było wysłuchać koncertów, nie tylko muzyki Tarasiewicza. Były wystawy, projekcje filmów, debaty na temat stosunków polsko-litewskich czy promocja książki poświęconej właśnie tym relacjom.
„Teatr i opera są nie tylko zwierciadłem, ale przede wszystkim świadectwem. Budując tutaj tę nowoczesną operę w Polsce wymarzyłem, że będzie ona dawać świadectwo. Per fas et nefas - wszelkimi dozwolonymi lub niedozwolonymi środkami – bez względu na wszystko, na opinie, na małe umysły. Strasznie śmiać mi się chce jak słyszę o „antypolskim” „Korczaku” czy „antynarodowym” ”Strasznym Dworze”. Myśmy sobie ubzdurali w tym kraju, że stworzymy jednorodne społeczeństwo, które będzie składało się z prawdziwych Polaków. Zaczęło się to przed wojną. Kiedy przyjechałem tutaj zrozumiałem, że Polska jest gdzie indziej, że Polska jest czym innym. To właśnie tutaj takie postacie, jak Tarasiewicz w sztuce, dają świadectwo, że Polska jest wielonarodowa.” – tłumaczy Roberto Skolmowski.
Zapomniany geniusz z Sokółki – tak często mówi się o Janie Tarasiewiczu.(1893-1961). To białoruski kompozytor, pianista i pedagog urodzony w Sokółce. Do dziś zachowało się 110 jego utworów.Pisał pieśni inspirowane białoruskim folklorem, utwory na chór i zespoły kameralne, ale przede wszystkim utwory fortepianowe.
Miał niezwykły talent. Już jako 10-latek grał z pamięci utwory Chopina i Liszta. Ukończył Konserwatorium w Petersburgu,gdzie kształcił się pod okiem Mikołaja Abramyczewa, Mikołaja Bystrowa, ale także Aleksandra Głazunowa.Nagrodą za dyplomowe wykonanie IV Koncertu fortepianowego A. Rubinsteina był fortepian i propozycja pracy w prestiżowej szkole M. Bystrowa. Jan Tarasiewicz porzucił jednak Petersburg, by powrócić w rodzinne strony, gdzie obok tworzenia poświęcał się pracy pedagogicznej. Tu otrzymał kolejną prestiżową propozycję poprowadzenia wydziału muzycznego na Białoruskim Narodowym Uniwersytecie w Mińsku. Sytuacja polityczna nie pozwoliła jednak na utworzenie białoruskiej uczelni, a Jan Tarasiewicz kontynuował na Sokólszczyźnie swe codzienne zajęcia. Był muzykiem, nauczycielem, sąsiadem, przyjacielem, kompozytorem. Dzięki temu mógł zachwycić się białoruskim folklorem, poezją białoruskich wieszczów i dzięki muzyce nadać im nowy sens.
Wczoraj w Foyer Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku przy ulicy Odeskiej 1 zabrzmiały białoruskie romanse m.in. Tarasiewicza i Stanisława Moniuszki. Na fortepianie zagrała Tatiana Łojsza, która pracuje jako akompaniator w Akademickim Chórze Państwowego Radia i Telewizji w Mińsku, wykłada akompaniament w Białoruskiej Państwowej Akademii Muzycznej. Tym razem akompaniowała znakomitemu białoruskiemu barytonowi Ilii Silczukou. To solista Państwowego Akademickiego Teatru Wielkiego Opery i Baletu w Mińsku. Uczeń wybitnego artysty Piotra Rydygiera. Artysta ceniony jest za mocny liryczno-dramatyczny głos oraz za umiejętności aktorskie i interpretatorskie.
Finałowy koncert I edycji Festiwalu im. Jana Tarasiewicza wykonał Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej pod dyrekcją profesor Violetty Bieleckiej.
Oto fotorelacja z ostatniego dnia Festiwalu im. Jana Tarasiewicza autorstwa Michała Hellera: